Nie ma to jak błogie wakacyjne lenistwo. Urlopy, wyjazdy, spotkania ze znajomymi, łapanie słońca (którego w tym roku jak na lekarstwo). Część z nas zatrudniona w jakiś firmach dostała (bądź nie) tydzień - dwa tygodnie urlopu i tym musi się zadowolić. Szczęściarze z marketingu sieciowego mogą sami decydować kiedy i na jak długi urlop pójdą. I bardzo dobrze. Możliwość decydowania o czasie pracy jest przywilejem osób, które związały się z marketingiem sieciowym.
Jednak nie oznacza to, że nasz urlop może trwać całe dwa miesiące. No, chyba że nie mamy planu w tym czasie zarabiać.
Takie przedłużające się urlopowanie skłoniło mnie do zastanowienia się nad jedną kwestią. W Oriflame poznałam dużo osób, które chcą zarabiać. Budują swój biznes, aby nie podejmować innej pracy i utrzymywać się. Rozpoczynając, zdają sobie sprawę, że na początku nie zarobią tyle ile dostaliby, podejmując jakąkolwiek etatową pracę. Oczywiście 300 – 400 zł nie jest szczytem ich marzeń, ale jakoś nie potrafią awansować dalej. A przecież pracują: dzwonią, organizują spotkania, współpracują ze swoim zespołem.
Co sprawia, że mimo wykonywanej pracy ich wynagrodzenie jest mniejsze niż osób zatrudnionych w standardowy sposób?
Wydaje mi się, że znalazłam jedną z możliwych przyczyn.
Część z tych osób, liczy na wynagrodzenie jak na etacie (często w końcu na tym etacie zresztą kończy), jednak nie traktują swojej współpracy z Oriflame jak takiej etatowej pracy. I jest to po części uzasadnione – skoro dużo mniej zarabiam, po co mam się tak wysilać? Z tym że nie sposób zacząć zarabiać więcej, dopóki nie zaczniemy traktować naszej pracy jako pracy.
Część z tych osób, liczy na wynagrodzenie jak na etacie (często w końcu na tym etacie zresztą kończy), jednak nie traktują swojej współpracy z Oriflame jak takiej etatowej pracy. I jest to po części uzasadnione – skoro dużo mniej zarabiam, po co mam się tak wysilać? Z tym że nie sposób zacząć zarabiać więcej, dopóki nie zaczniemy traktować naszej pracy jako pracy.
Zatrudniając się gdzieś, musimy stawić się w pracy przygotowani do swoich zajęć o określonej porze i opuścić możemy ją także dopiero w wyznaczonym czasie lub gdy skończymy swoje zadanie. Przysługuje nam tylko określona ilość dni wolnych i mało kto z powodu np. bólu głowy, zmęczenia, spotkania ze znajomymi nie przychodzi do pracy. A w MLM to jakoś tak łatwiej… W każdej chwili mogę stwierdzić, że dziś już mi się nie chce, że w końcu są wakacje to może pojadę nad morze, że źle się czuję i zostanę w domu. Co tam zadania, które powinienem zrealizować i moje wyznaczone cele, przecież jeszcze zdążę.
Takie podejście często skutkuje jednym – stajemy w miejscu. Do pewnego poziomu możemy dotrzeć tak przy okazji, bawiąc się, ale jeśli chcemy zbudować swój dochodowy biznes potrzebujemy poświęcić temu uwagę i czas tak jak w standardowej pracy. Trudno jest awansować, zaniedbując swoje podstawowe obowiązki, pozostawiając swoich współpracowników samym sobie, opuszczając dni pracy, pozwalając sobie na to aby znajomi czy rodzina wyrywali nas z naszych zadań.
Gdy gdzieś pracujemy i pomagamy komuś rozwijać jego biznes jakoś nie wpadamy na pomysł, aby wyjść sobie z pracy, bo mama potrzebuje, by zrobić jej zakupy. A gdy pracujemy, aby zapewnić sobie dostatnie życie i stworzyć coś własnego jakoś łatwo nam zrezygnować z naszych marzeń, bo muszę ugotować obiad lub źle się czuję. No tak szef nas pilnuje i może nas zwolnić, a gdy sami jesteśmy swoimi szefami tylko poczucie odpowiedzialności za swoje życie i naszych współpracowników może sprawić, że sobie nie odpuścimy.
Dopóki będziesz traktować pracę w MLM jako dodatkowe zajęcie, nie licz że Twoje wynagrodzenie będzie większe niż dodatkowe. Jeśli natomiast założysz, że jest to Twoja praca (nawet w wymiarze połowy etatu) po kilku miesiącach możesz liczyć na wypłaty znacząco przewyższające te etatowe.
Co wybierasz?
bardzo dobry artykuł! w 100% się zgadzam :)
OdpowiedzUsuń